Na wstępie postuluję zmianę nazwy tematu z "dziś" na "ostatnio" albo coś w tym stylu, bo nie wszyscy codziennie piszą, a myślę, że wszyscy wolą pisać na temat.
Otóż wczoraj, wkurwiony wodą naciekłą do kabiny, pomimo zabezpieczeń po wymontowanej rynnie podszybia, postanowiłem wyszarpać deskę, której powłoczka zresztą nadpękła na środku od upałów, ponieważ była już wcześniej odkręcona i odsunięta od szyby.
Ale musiałem sprawdzić, co się tam, do cholery, dzieje. Nagrzewnica też - z bólem, ale - wyleciała.
I - ku mojemu zdumieniu - pod wygłuszeniem na grodzi, prawdopodobnie już od samej nowości, zaczynał robić się w tym samochodzie całkiem niezły gnój, przez który prawdopodobnie zgniła cała podłoga...
Dziś tylko oczyściłem rdzę z mastyki. W najbliższym czasie natomiast planuję zająć się samą rdzą, znaczy jej likwidacją.
Wygląda na to, że woda wciekała otworami na końcach rantu, do którego przylega rynna podszybia. I wydaje się, jakby przed lakierowaniem w fabryce, owe otwory miały być zamazane uszczelniaczem, a ktoś za tę robotę odpowiedzialny najzwyczajniej olał sprawę.
Ciekawe, ilu z nas ma wodę pod wykładziną i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy...