Post pod postem, ale cóż.
Wczoraj wymieniłem tylne amortyzatory w atu. Oryginalne wylały się po 22 latach i blisko 170k km. Zobaczymy ile pojeżdżą założone obecnie. Oczywiście wymiana jak wszystko w PNie to nie była prosta sprawa tylko jak to się ładnie mówi "przygoda". Dlatego jeden amor odkęcił się elegancko, a drugi trzeba było wycinać. Ale było warto, wcześniej podczas jazdy w zakrętach miałem wrażenie jakby tył zaczynał iść bokiem, teraz tego nie ma.
Drugą z drobnych, ale upierdliwych usterek jakie zlikwidowałem to niedziałająca pompka spryskiwacza. I jedyne co powiem to "kur*" mać... Nie wiem co za geniusze pracowali w tym FSO, ale po raz kolejny potwierdziła się moja teoria o wielkich, pozornie oszczędnych, nic nie wnoszących do tematu, a jedynie cofających w rozwoju całą konstrukcję zmianach... Po jaką cholerę oni robili dwa rodzaje pompek (1 do poloneza a 2 do Daewoo) do spryskiwaczy? W sensie pompka jest taka sama, ale różni się wtyczką. Czy na prawdę robienie 2 form do głowiczki pompki i zastosowanie "klsycznej" kostki z wsuwkami, było tańsze niż zastosowanie kostki hermetycznej i produkcja jednego rodzaju pompek? Zwłaszcza, że i tak montowali to do innych produkowanych przez siebie pojazdów. Mało tego, pompka polonezowska została pozbawiona sitka, które kosztowało pewnie 0,5 grosza, ale za to eliminowała problem zablokowanej pompki przez jakiś paproch... Szkoda słów.
Tak czy inaczej zastosowałem pomkę z jakiegoś Daewoo i przelutowałem kostkę na tą spod znaku kapusty. W najbliższym czasie muszę to powtórzyć w Kombi. Zastanawiam się też czy nie pociągnąć wężyka od zbiorniczka do tylnego spryskiwacza i w ten sposób ulepszyć fabrykę eliminując ten idiotycznu worek w nadkolu.
A ponieważ Atu już zacząło odpalać to póki co lata jako daily. W dobie obecnych cen paliw jazda na LPG to super sprawa
W tym tygodniu na przegląd.