Odpalasz silnik na wciśniętym sprzęgle. Gdy zaskoczy, powoli puszczasz sprzęgło, żeby silnik dostał lekkie obciążenie od kręcenia wałkiem głównym i pośrednim w zupie z oleju w skrzyni, ale bez obciążenia jazdą. Dajesz tak silnikowi popracować z minutę, żeby olej nabity ciśnieniem pompy wszedł we wszystkie magistrale olejowe. Następnie dajesz mu popracować z drugą minutę, żeby tłoki powoli nabrały temperatury i zaczęły się wyprężać bez obciążania ich niczym innym, jak pracą samego silnika na biegu jałowym (suma = dwie minuty - około). Potem wrzucasz jedynkę i ruszasz samochodem, jak najmniej naciskając na gaz (zimny silnik "podciąga" obroty, tak więc operowanie gazem będzie w zasadzie niepotrzebne). Powoli ruszasz, delikatnie, wrzucasz drugi bieg. Dajesz tak jechać samochodowi paręset metrów. Tłoki powoli dostają obciążenia mechanicznego i rozgrzewają się od tarcia o cylindry, ale przy niewielkiej prędkości obrotowej silnika. Jedziesz tak i wrzucasz trzeci bieg (mija już około piąta minuta). Nie włączasz grzania, żeby nie odbierać cennego ciepła cieczy chłodzącej, która w tym etapie pracy silnika jest mu szkodliwa z racji swej zbyt małej temperatury. Jedziesz dalej, na "początku" trzeciego biegu, starając się utrzymywać obroty silnika na poziomie 2000 rpm (rover - 2500). Robisz tak powoli jazdę (będzie jakieś 40 km/h) i przejeżdzasz tak po uliczkach z kilometr. Gdy wskaźnik temperatury (o ile jeszcze działa, a sam termostat, pompa wody, obieg cieczy, itd.. jest jeszcze OK), rusza do ok. 70 stopni, możesz wrzucić IV bieg, ale i tak nie ciśniesz pedału gazu, a jedynie pozwalasz silnikowi pracować z niewielką prędkością obrotową (do 2500 rpm). I tak jedziesz, zanim się on nie rozgrzeje do 90 stopni - temp. nominalnej pracy). Wtedy dopiero możesz jechać, ale i tak nie ciśniesz pedału gazu - bo ciecz chłodząca się niby rozgrzała - ale olej - jeszcze do końca nie. Dopiero po przejechaniu paru km (bez nadmiernego naciskania na gaz), olej się rozgrzewa jak trzeba. I dopiero wtedy można dociskać w pedał gazu (zaznaczę zarazem, że Polonezy zupełnie nie nadają się do "deptania" nawet - a może - przede wszystkim te z silnikiem K-16 Rovera). I już.
Polonez - to samochód do spokojnego przemieszczenia się z punktu A do punktu B z komfortem siedzenia na fotelu z zadaszeniem przeciwdeszczowym, które waży około 1100 kg.
I tyle.