No niestety, nie mam zdjęć, bo w tamtym czasie, jeszcze nie byłem na tyle mądry, żeby wszelakie zdjęcia trzymać dla "potomnych" i jak zniknęły z imageshack, to zniknęły i z forum. Ale tak na szybko, to nie było to nic skomplikowanego. Wystarczy nawet zakupić pręt gwintowany M12, najlepiej utwardzany, bo to jednak siła jest i po prostu przełożyć go przez obie podłużnice na wylot w miejscu, gdzie oryginalnie siedzi śruba od mocowania osi dźwigni ręcznego. Chyba w każdym polonezie są tam symetryczne otwory po obu stronach, chodź mogę się mylić, bo nawet nie przyglądałem się u siebie w plusie. To jest o tyle dobrze, że dźwignia jest tylko swobodnie osadzona na śrubie, a jako, że śruba jest podparta po obu stronach, to sama dźwignia nie musi być dociśnięta mocno do podłużnicy, tylko wystarczy dać z jednej strony dwie nakrętki na kontrę i ewentualnie podkładkę, żeby sobie to swobodnie na tym pracowało. Dwa razy w życiu mi się zdarzyło, że ten mechanizm tam się zapiekła na śrubie, tzn, w fabrycznym rozwiązaniu i musiałem to rozkręcać, czyścić i smarować. W plusie właśnie tak miałem, ale jakoś do tej pory nie przerobiłem tego tak, jak miałem w caro. A zresztą, w caro miałem potem tam osadzony taki wygięty popychacz, a do obu podłużnic, tak bardziej z przodu, miałem zamontowaną pompę lucasa do hydrołapy, uruchamianej dźwignią ręcznego. Chodziło to super, a w środku było wszystko jak fabryka, jedynie z kanału było widać, że coś nie tak i podwójne zaciski z tyłu. Ile to już lat minęło, fotki też przepadły. Ta śruba była wymyślona właśnie do tego popychacza, bo tam trzeba przecież sporo siły, żeby tłoczki w pompie wcisnąć i zahamować. Potem to zaadaptowałem do tradycyjnego ręcznego.