Zaoferowałem znajomemu ze Zgierza pomoc w obejrzeniu auta, którym był zainteresowany, i wybrałem się na oględziny:
https://www.olx.pl/oferta/polonez-z-1987r-1-5-benzyna-dla-konesera-marki-CID5-IDtgqmT.html

Przez telefon kolega podpytał właściciela o kilka spraw. Miało być jak w opisie - "Blacharka samochodu w stanie dobrym, podłogi nie skorodowane..Samochód jest ubezpieczony , nie posiada przeglądu.Silnik zapala. " Facet przez telefon zarzekał się, że zdejmował nadkola, opukiwał wszystko i auto jest zdrowe. Po przyjechaniu na miejsce zastałem typowe podwórko z żukiem w kiepskim stanie, który jak się okazało, zastąpił tego poloneza, gdyż właściciel chciał nim wozić węgiel (w tym celu wyrzucił tylne siedzenie), ale poległ na próbach naprawy, poleciało wszystko po kolei.
Na początku wyjechał z tekstem "o, caro, to już nie jest tak koneserski (naprawdę!) egzemplarz, jak ten "borewicz". Po takim czymś już się uruchamia mi w głowie czerwona lampka. Otworzyłem maskę, w komorze silnika warstwa syfu, silnik częściowo rozmontowany, w gaźniku jakieś śmieci, wszystko zgnite i zapyziałe. Jak sam właściciel przyznał, stał od 10 lat w stodole, nieodpalany, nic w nim nie działa. We wnętrzu taki sam syf i gnój, jak w komorze silnika, widać, że auto było typowym wołem roboczym, zanim totalnie zdechło i zostało wepchnięte do tej stodoły.
Blacharsko wóz to kompletny złom, drzwi nie istnieją, do linii listew sama odpadająca płatami szpachla i włókno szklane. Podłużnice przednie zgnite, z czego jedna wymieniana z zaspawanymi otworami, dach zgnity, podszybie zgnite, tylne podłużnice zapaćkane taką warstwą biteksu, że trudno opukać, zresztą w momencie, jak je zacząłem opukiwać facet sobie zażartował, że "może młotek dam?", po czym po mojej pozytywnej odpowiedzi kazał wyjść i opuścić podwórko, bo "ja chcę nowe auto, a to jest 30-letni klasyk". Jak mu powiedziałem, co myślę na temat robienia robienia sobie jaj z ludzi, pokazałem na te spróchniałe elementy nadwozia, które po mocniejszym kopnięciu poddałoby się zapewne sile grawitacji, odburknął tylko, że nie znam się na zabytkowych autach i powiedział, że mam sobie jechać, bo koneser z Krakowa się dobija do niego od kilku godzin i błagał, że dopłaci, byleby mu sprzedał, i w ogóle "spadaj, bo zaraz cię obrażę".

. Typowy chamski wsiur szukający kretyna i myślący, że nie wiadomo jaki skarb trzyma na podwórku , i pół dnia zmarnowane na taką amebę i oglądanie gruza.

W skrócie: auto składa się głównie ze śmieci, cementu i rdzy, każdy element rzeźbiony i lepiony byle jak, jak ktoś ma ochotę zmarnować czas i pieniądze, można się przejechać.