Trochę zeszliście z tematu i coś mi się przypomniało...
Koleżanka mojej żony i jej mąż długie lata byli klientami miejskiej komunikacji. My jeździliśmy gdzie chcieliśmy naszymi rupieciami (opel, skoda, 125p) a oni twierdzili, że jak już kupować auto to takie za 300 (historia z czasów sprzed denominacji).
W końcu kupili stara Ibizę :mrgreen:
W auto to "włożyli" (oddali "mechanikom") taka kasę, że by nowe chyba za to kupili... Auto i tak częściej stało niż jeździło...
Do dzisiaj koleżanka ta chętnie korzysta z możliwości podwiezienia jej gdzieś starym polonezem mojej żony...
Śmieszą mnie tacy ludzie.
Mnie w zasadzie jest wszystko jedno czym pojadę/przewiozę ale cenię sobie niezależność. Kiedy mam potrzebę bez względu na porę dnia i roku, pogodę i święta odpalam swojego niemodnego, starodawnego poloneza i zawożę dupsko do celu (no z małymi wyjątkami - ale skrzynka z narzędziami w bagażniku na wszelki wypadek :mrgreen: )