Witam
Wczoraj jadąc z "terenu" mój Polonez 1,6 GLE MR 91 zaczął słabnąć i przed firmą zaczął silnik stukać, jakby uszczelka pod głowicą, między cylindrami była przestrzelona. Dojechałem pod firmę, zgasiłem silnik, szef odcholował mnie do domu. W drodze miałem zapalone światła, chodziły wycieraczki, no i oczywiście migacze. Pod domem spróbowałem go odpalić, ale zakręcił silnikiem i wyzionął ducha tak jakby nie miał prądu. Pomyślałem oczywiście, że to wina akumulatora. Rano dnia następnego zabrałem się do roboty. Próbowałem go jeszcze raz odpalić bo Voltomierz na akumulatorze pokazywał prawie 13 Volt. Niestety raz zakręcił silnikiem i cisza. Ściągnąłem więc rozrusznik. Okazało się, że tuleje są wybite i rozrusznik jest nieźle podrapany w środku. Zrobiłem więc z dwóch (jeden miałem w zapasie) jeden. Tzn wymieniłem tuleję bęben, wirnik i szczotki. Ze starego został praktycznie tylko bendix. Na krótko z akumulatora działał, tzn bendix odbijał i wirnik się kręcił jak szalony. Jednak po założeniu rozrusznika ten znowu raz zakręcił silnikiem i przestał działać. Po ponownym wyjęciu na krótko działa idealnie. Sprawdzałem też czy czasem silnik się nie zatarł, ale kręci się bez problemów (nie stawia oporu). Ze stacyjki prąd dochodzi, sprawdzałem też czy jest przejście na kablu z akumulatora, i jest ok (tzn nie wiem jakie ten kabel powinien mieć nominalne parametry). Spędziłem nad nim cały dzień, a nadal jestem w pukcie wyjścia. Proszę więc o pomoc, jeśli ktoś ma jakieś pomysły to proszę o odpowiedź. Z góry dziękuję.
P.S. Skoro już jest o rozrusznikach to się podpinam, coby nie tworzyć nowego wątku.