No i taka sytuacja.
Wracałem wczoraj z Rz. Tradycyjnie jak co powrót ze zjazdu, w dawnym mieście wojewódzkim zatankowałem sobie Laleczkę pod sam korek (po 5,84 zł/l) i wróciłem do domu. Po drodze mijając stację z paliwem wyraźnie tańszym niż na wszystkich innych okolicznych stacjach (5,79 zł/l dziewięćdziesiątkipiątki). Pomyślałem "wyfrajerowałem się jak ch...", ale w tzw. między czasie musiałem jeszcze raz skoczyć w/w byłego miasta wojewódzkiego. Patrzę na licznik w Lali, od ostatniego tankowania trzaśnięte ~70 km, na co wg komputera pokładowego zostało zużyte ok. 5 l paliwa (co ważne komputer jak dotąd nigdy nie pomylił się o więcej niż 0,3l). Myślę, skoro i tak przejeżdżam to zawitam i skorzystam z okazyjnej ceny paliwa. Włożyłem pistolet i leję... Minęło 4 l leje się dalej, minęło 5l i leję dalej, a końca nie widać. Przy wskazaniu 5,5l już mi się lampka zaczęła żarzyć, przy 6l przerwałem.
Od wczoraj zrobiłem 22 km, zużyłem 1,5l paliwa. Dziś w ramach próby podjechałem znów zatankować się "pod korek", tyle że na zaufanej stacji. Okazało się, że w baku brakowało jeszcze ponad 3 litrów.
Jak widać, kręcenie liczników to nie tylko domena handlarzy samochodów
Chyba zrobię dziennikarską prowokację i udokumentuję sowje następne tankowanie na tamtej stacyjnce