Z tymi stłuczkami to jest tak, że jak masz auto, na którym średnio ci zależy, to nawet, gdybyś chciał, to nikt ci w nie nie walnie.Natomiast jak masz auto, o które starasz się dbać i uważasz na każdym kroku, żeby byle rysy na lakierze nie zrobić, to prędzej czy później, ktoś ci w nie przyładuje.Wiem co mówię, bo miałem tak.Moim caro jeżdżę od 2009 roku i przez ten czas dosłownie nikt mi w niego nie przyładował (nie mówię, że bym chciał) choć jest to już dosyć skorodowany pojazd o wartości złomowej.Ntomiast w plusa już mi jeden fagas przyładował od tyłu w prawą stronę, ale na szczęście, nic się wielkiego nie stało, bo poszła tyko lampa i przygięło się kawałeczek błotnika za lampą.Zrobił mi to znajomy za prę groszy i przy okazji przepolerował całego, a od gościa na miejscu wyciągnąłem za to całkiem niezłe pieniądze, w stosunku do skali uszkodzeń.Niemniej, to jest właśnie to, o czym mówię, że jak chuchasz i dmuchasz, to zawsze coś się może stać, a jak masz coś, na czym ci średnio zależy, to jeździsz i jeździsz.Plusem wyjechałem dosłownie drugi czy trzeci raz po zakupie i od razu dzwon.To jest właśnie ten ból, że szkoda każdego ładnego poldka, bo już nie są produkowane i ich ubywa.I nie mam tu na myśli niszczenia ich "jeżdżeniem i nabijaniem kilometrów" bo to jest śmieszne pojęcie, tylko sytuacjami na drodze typu wypadek, po którym nie można już z takim autem nic zrobić.Wiadomo, że każdemu żal auta, jakie by ono nie było, ale w przypadku nowszych, zawsze można kupić inne, bądź naprawić, bo części jest od groma i jest w czy wybierać, a tu nie ma takiego komfortu.W czasach prosperowania fabryki nie było to problemem, choć na tamten czas to też były koszty, jak ktoś kupił nówkę spod igły i miał dzwona, ale jednak było się z czego brać, że tak powiem.