Patrząc na ceny paliw, można powiedzieć, będę jeździł rowerem
No, ja dzisiaj na bidę zrobiłem ze 60 km, ale dla przyjemności, a nie z konieczności, ale szczerze powiem, że jakbym miał codziennie dojeżdżać np. 10 km do pracy, to chyba jednak bym wolał połowę pensji wydać na paliwo, no bo rowerem, to się zajebać idzie. Tzn. ja mam rower typowego górala, bo to taki bardziej uniwersalny, ale na takie dojazdy, to trzeba by jakąś szosówkę, bo ten jednak opór większy stawia, choćby samymi oponami terenowymi.
licząc grosz do grosza to tez wcale takie darmowe nie jest. Amortyzacja sprzętu to jedno, drugie to trywialne większe konsumowanie żarcia ( większy wysiłek trzeba zrobić jadąc rowerem niż jadąc autem) które tez drogie jak cholera.
No, o ile na takich ciepłych porach roku, to nawet można by to zaliczyć jako przyjemne z pożytecznym, bo i coś tam zawsze sadła spadnie i widoki z roweru się inaczej podziwia no i paliwo nie kosztuje, ale w zimie, lub późnej jesieni, to nieco trudna sprawa. Są ludzie, którzy jeżdżą cały rok, ale to już trzeba mieć i kondycję i zdrowie, no i odrobinę zaparcia. Mnie np. teraz kolano się odezwało, bo jednak to spory odcinek był i połowa pod wiatr, nie wspominając o bolącej dupie. Muszę szersze i wygodniejsze siodełko mu założyć, choć to może nie za bardzo, do tego typu roweru, ale wyjścia nie mam, bo to męczarnia.
To że paliwa będą powyżej 10zł/l to pewnik, ale osrajtek i kasta nie chce denerwować suwerena
Pytanie nie brzmi, czy będą, tylko kiedy będą. A że będą, to żadna tajemnica. VAT obniżony, a jest prawie 8.
I tu mój właściwy wpis, bo obiecałem sprawdzić dzisiaj, jak tam u mnie. Świeża fotka, zrobiona z 1,5 godziny temu.
Jak widać, to się samo komentuje. Gaz +4 grosze, a reszty, to nawet mi się nie chce pisać.