Proste skręcenie silnika do końca okazało się cięższą sprawą, niż się wydaje. Wszystko szło świetnie i liczyliśmy, że silnik będzie skręcony po południu do czasu, aż okazało się, że szpilki mocujące klawiaturę do głowicy są zamienione miejscami (są różnej wysokości). Zaczęliśmy je wszystkie wykręcać i zamieniać miejscami. W tym momencie zaczął nas prześladować pech. Jedna z nakrętek nie chciała się dobrze wkręcić w gwint na szpilce i nakrętka pięknie sobie przeleciała obok popychaczy prosto do miski olejowej.
No to cóż, silnik znowu do góry nogami i ściągamy miskę, innymi otworami nie zamierzała wypaść. Podczas ponownego dokręcania miski urwała się śruba w bloku, w tym momencie już po prostu ręce mi opadły. Pamiętajcie, żeby nie "olewać" klasy wytrzymałościowej śrub i nie montować miski na śrubach 5.8, to już któryś nie zliczę, który raz z kolei, jak taka śruba się ukręca, jakby była z plasteliny. Nawet jej mocno nie dokręcałem, była dokręcona palcami, a następnie lekko dociągnięta kluczem. Oczywiście kolejne godziny zeszły się na próby wykręcenia resztek tej śruby, a następnie wiercenie w bloku położonym poziomo, gwintowanie pod nową śrubę i złożenie od nowa. Oczywiście już na śrubach 8.8, żeby historia się nie powtórzyła. Po sporej obsuwie poskładaliśmy silnik do końca, klawiaturę na nowych konikach, wyregulowaliśmy zawory, sprawdziliśmy, czy wał się obraca i nic się nie blokuje, i z zabezpieczonymi otworami, żeby znowu, tfu, coś nie wpadło, odstawiliśmy jako gotowy do założenia do auta. Pokrywa zaworów jest wrzucona tylko dla zabezpieczenia, nowa będzie zdemontowana ze starego silnika, podobnie jak pompa wody i parę innych części. Do założenia czeka też chłodnica diesla, kolektor wydechowy z GSI i nowa, podgrzewana sonda lambda.