W oczekiwaniu na ostatnie tchnienie silnika w Atu zmieniłem w nim olej. Oglądnąłem go też od spodu. Bez apelacyjnie pasuje odnowić konserwację. Zauważyłem też, że gdzieś zapodziała się ostatnia szpilka kolektora wydechowego.
Spószczony olej bez zaskoczenia, brokatowy szlam, tyle że tym razem bez grubych opiłków.
W Kii zmieniłem olej i filtry. Kopnąłbym w dupę tych wszystkich "mechaników", którzy wszystko co się dokręca muszą dopierdolić tak, żeby było jak zaspawane. Podczas wymiany dobre kilka minut siłowałem się z filtrem oleju, bo dostęp nie najlepszy, a troglodyta, który go ostatnio wymieniał dociągnął tak, że stał niemal dęba... W Atu przy ostatniej wymianie dokręciłem w rękach i dziś bez problemów w rękach odkreciłem i też było szczelne, żadnych zapoceń i wycieków...
W Clio wypolerowałem przednie lampy. Efekt nie powalił z nóg, ale wyszło całkiem spoko, gdyby nie lakier, który zamiast ładnie się rozlać to miejscami się "zważył", a dodatkowo zalał mikro pęknięcia w kloszu. Można powiedzieć, że wyszło średnio, ale i tak jest sporo lepiej niż było.
Zmieniłem filtr paliwa i akumulator, gdyż stary padł.
Jako wisiękę na torcie zostawiłem sobie dorobienie łącznika do linki gazu z metalu w charcie.