Dzisiaj nabyłem pasek alternatora do lublina.
Jeszcze taka dygresja... W moich okolicach dzisiaj napadało trochę śniegu, pośpiech zrobił swoje, bo wyskoczyłem jako pasażer z innego auta i na schodach motoryzacyjnego "wywinąłem orła". Powiedziałem o tym zdarzeniu sklepowemu i zasugerowałem zamontowanie jakiejś maty antypoślizgowej. Reakcja?
- Pogodę mamy taką, jaką mamy...
-
Sorry, taki mamy klimat - zażartowałem, cytując klasyka.
- Tak. Dokładnie tak...
I wszystko normalnie i spoko. Zero refleksji ze strony sklepowego. Ale z mojej - aż nadto. Po pierwsze, ktoś kiedyś zrobi tam sobie naprawdę krzywdę i będą mieli problem. Po drugie - żadnego poczucia współodpowiedzialności za czyjeś życie i zdrowie. Przeraża mnie powszechność tego zjawiska w Polsce ostatnimi czasy. A z tym gościem akurat dobrze żyję, miałem go za solidnego i nie chciałem wdawać się w gadkę, która będzie jak grochem o ścianę. Ten typ tak ma - nie ogarnia, że coś zrobił źle, a kto tak uważa, ten się przypierdala.
Tym razem, wyjątkowo nie podziękowałem, odchodząc od kasy, a na feralnych schodach zostawiłem nadmiar śliny.
Paska natomiast nie udało mi się dziś założyć... Nie dość, że najebane tam jest pod tą maską, że palca nie ma gdzie wścibić, to jeszcze alternator z jakąś dodatkową śrubą, której nie dało się wyjąć ani nawet zobaczyć, a która uniemożliwiała odchylenie alternatora na tyle, by założyć pasek.
Jutro będę miał trochę czasu na ogarnianie złomu, więc sobie trochę poleżakuję i może w świetle dnia coś podpatrzę... Zaraz się okaże, że pompę wspomagania też muszę przechylić, bo pasek wspomagania zdjąłem poniekąd na chama.